wtorek, 26 stycznia 2016

2. Szkoła

  Obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerwałam się z łóżka i podniosłam telefon z biurka. Przysiadłam na krześle, odblokowałam urządzenie i wlepiłam wzrok w ekarnik. Nie tego się spodziewałam. Chciałam ujrzeć wiadomość pełną tęsknoty od mojego chłopaka, którego mimo woli zostawiłam w Nowym Yorku. A ujrzałam wiadomość od operatora, że należałoby uregulować rachunek. Westchnęłam i odrzuciłam aparat na mahoniowy blat biurka. Dzisiaj był poniedziałek. Pierwszy dzień w całkiem nowej szkole, o której nic nie wiem. Nie mogłam okreslić czy jestem zdenerwowana czy też ciekawa co się dziś wydarzy. Nie chcąc dłużej się zastanawiać ruszyłam do łazienki zrobić ze sobą porządek. 
  Po szybkim prysznicu i ubraniu się w spodnie typu boyfriend, czarny top i czerwono - czarną flanelową koszulę zbiegłam do kuchni na błyskawiczne śniadanie. Wpadłam do pomieszczenia, rzucając torbę na ziemię. Stanęłam przy zlewie i nalałam do wcześniej wziętej szklanki wody. Chwila, chwila. Coś mi tu nie pasowało. Odwróciłam się powoli i omiotłam czujnym wzrokiem zebranych przy małym stoliku: Caroline w szlafroku i z uśmiechem na ustach, Derek patrzący na mnie ironicznie i Stiles z głupkowatym uśmiechem.
- Co ty tu robisz? - spytałam unosząc jedną brew. Ten gościu coś za bardzo się do nas przywiązał. Jesteśmy tutaj od piątku, a on odwiedza nas dwa razy na dzień. To jest chore!
- Twoja siostra mnie poprosiła - przerwał i spojrzał na mnie wyczekując większego zainteresowania. Upiłam łyk wody i wbiłam w niego spojrzenie. Chłopak uśmiechnął się ironicznie. - Poprosiła mnie abym przez najbliższy miesiąc odwoził cię do szkoły i także przywioził do domu.
- Chyba się przesłyszałam. - powiedziałam, ale  żadne z trojga moich towarzyszy nie potwierdziło mojego stwierdzenia. - Mam jeździć z nim do szkoły?! To po co dostałam ten cholerny samochód?!
  Czekałam na odpowiedź. I gdy Stilinski chciał mi jej udzielić moja komórka zabrzęczała. Spojrzałam na ekranik: "Pamiętaj o tabletkach, najdroższa :*" Wiadomość od mojego chłopaka - Eryka. Od zawsze przysłał mi codziennie rano takie powiadomienie. Tabletki były na nerki. W wieku dziesięciu lat przeszłam przeszczep nerki. Dzisiaj mam siedemnaście lat i nadal muszę dbać o nie, bo jeżeli je zaniedbam będę mogła pożegnać się z życiem. Wiedziałam że taka okazja trafiała się raz na milion i dziękowałam, że nadal żyje. Odłożyłam telefon na blat kuchenny i otworzyłam pierwszą szufladę po lewej. Wyjęłam z niej dwie buteleczki, a z nich wysypałam po jednej ogromnej tabletce. Zacisnęłam je w dłoni i odwróciłam się do Cary. Widziałam jej smutny wzrok wędrujący za moją dłonią, która powoli kierowała się do ust. Wiedziałam że moja siostra nie może sobie darować tego, że to ja jestem chora. Ale ja się cieszyłam, że to ja, a nie ona. Chociaż czegoś życie jej oszczędziło. Nie myśląc długo o skutkach ubocznych leków połknęłam je i popiłam wodą. Spojrzałam na Stilesa. Patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Wyszczerzyłam się i pokiwałam głową. Dam się mu odwieźć tylko, dlatego że nie chcę robić przykrości Caroline. Jutro na bank wsiądę do swojego Fiata i pomknę do szkoły sama.
  Samochód mojego sąsiada był cudowny! Najzwyklejszy w świecie Jeep o niebiesko - czarnej barwie podbił moje serce. Wiedziałam ile musiało kosztować utrzymanje go. Było to nielada wyzwanie, ale do odważnych świat należy! Stiles przez całą drogę opowiadał mi o swoich przyjaciołach i o tym że koniecznie muszę ich poznać. Ani razu nie spytał co to były za tabletki. Szczerze mówiąc zaczynałam lubić jego poczucie humoru i lekkość życia. Możliwe że będzie z niego dobry przyjaciel.
- I jesteśmy! - krzyknął mój towarzysz wyrywając mnie z rozmyślań. Nim zdążyłam sięgnąć do klamki drzwi same się otworzyły. Zaskoczona wyskoczyłam z wozu i ujrzałam przed sobą siódemkę nastolatków. Trzy dziewczyny i czterech chłopaków. Obejrzałam się na Stilesa z przerażeniem na twarzy. Wypowiedziałam nieme ratunku, a on się zaśmiał. Dołączył do grupki stojącej naprzeciw mnie i uśmiechnął się promiennie.
- Coralino, to są moi przyjaciele. - powiedział i stanął teraz przy mnie. - Przyjaciele, to jest Coralina. Poznajcie się!
  Pierwsze podeszły do mnie dwie dziewczyny - jedna niska o długich, rudych włosach i z niezaprzeczalną urodą, a druga wysoka z brązowymi, prawie że czarnymi, włosami i urodą godną japonki.
- Jestem Lydia, a to Kira. Miło cię poznać. - powiedziała ruda, po czym przytuliła mnie mocno. Jej koleżanka poszła w ślady za nią. Po chwili obie odeszły, a na ich miejsce pojawiały się kolejne osoby. Pierwszy podszedł chłopak z tatuażem na przedramieniu, miał na imię Scott. Kolejnych dwóch wyglądało na o wiele młodszych, był to blondyn o imieniu Liam i czarnoskóry Mason. I na końcu chłopak, który cały czas przyglądał mi się bacznie. Był najwyższy z nich wszystkich, moim zdaniem, najlepiej zbudowany,  włosy miał koloru czekolady, zwijały się w delikatne loczki, a oczy... Oczy miał koloru blado - niebieskiego. Były tak głębokie, że bałam się że w nich utonę. Miał na imię Isaac. Jako jedyny nawet nie podał mi dłoni. Tylko patrzył na mnie, tak jakby wywiercając w mojej duszy dziurę. Tylko jedna dziewczyna nie odważyła się do mnie podejść. Stała, jak najdalej ode mnie. Wzork, miała jakby bardziej rozbiegany niż dzikie zwierzę, a usta układały się w nieprzyjemny grymas złości. Wzdrygnęłam się gdy nasze spojrzenia spotkały się. Odwróciłam wzrok w stronę Stilesa i uśmiechnęłam się do niego blado. Zapowiada się ciekawy dzień.
  Pierwsze trzy lekcje to: angielski, WOS i jeszcze raz angielski. Pomiędzy trzecią, a czwartą jest lunch,  a następne trzy to: WF, matematyka i nauka własna. Każdą lekcję, oprócz tej ostatniej, miałam razem z Lydią. Naukę własną, jak na ironię miałam z Isaaciem i dziewczyną, która niezbyt chciała się ze mną witać, a na imię miała Malia.
  Właśnie siedziałam w bibliotece czytając badziewny romans, który dostałam na pożegnanie od przyjaciółki. W przerwach odpisywałam na wiadomości od Eryka. Przepraszał mnie z tysiąc razy, że nie odzywał się przez weeken, ale miał coś do załatwienia. Nie miałam mu tego za złe w końcu i tak niebawem zerwiemy. Nie mogłam odpędzić tej myśli. Cały czas krążyły mi po głowie słowa, które usłyszałam przez przypadek, gdy Eryk rozmawiał ze swoim przyjacielem: "Gdy wyjedzie nie będzie tak samo. Nie wiem ile to przetrwa, ale myślę że w końcu z nią zerwę. Tak będzie dla nas najlepiej." Mój ukochany nie wiedział, że słyszałam to. I nie miał się dowiedzieć. Przynajmniej dzięki temu przypadkowi mogę przygotować się na najgorsze.   
  Nagle ktoś wyrwał mi z rąk książkę i położył ją na blacie stolika. Był to Isaac. Patrzył prosto w moje oczy. Ja patrzyłam za niego. Nie chciałam ponownie zatopić się w tym zimnym oceanie. Mimo że udawałam, że nie zwracam na niego uwagi, to tak naprawdę obserwowałam jego każdy ruch. Każde mrugnięcie, przełknięcie śliny. Lecz on nie dostrzegł mojego zainteresowania. Myśląc że go nie zauważyłam dotknął mojej dłoni i ze sceptycznym uśmiechem pochylił się w moją stronę.
- Cora. Musimy pogadać.
                         

1 komentarz: