niedziela, 31 stycznia 2016

3. Isaac Lahey

- O czym? - spytałam zaskoczona. Chłopk, który obserwował mnie, tak jakbym co najmniej zakopała kota w jego ogrodku, chciał ze mną pogadać. O czym do cholery moglibyśmy rozmawiać?
Isaac rzucił mi rozbawione spojrzenie, najwyraźniej zauważając moją minę. Obejrzał się za siebie i po chwili wyjął z kieszeni jakąś kartkę. Spojrzałam na jego dłonie pytająco. Chłopak wzruszył ramionami i podsunął mi papier pod dłonie.
Z ociąganiem podniosłam kartkę, rozłożyłam ją i przyjrzałam się jej zawartości. Było tam moje zdjęcie. Nie pamiętam chwili kiedy mi je robiono. Na fotografii widniała mała dziewczynka z warkoczykami. Obok niej stało dwóch ludzi. Kobieta i mężczyzna z promiennymi uśmiechami na twarzach. Pod zdjęciem był krótki tekst, napisany odręcznie czarnym tuszem: "ZNAJDŹ TĄ DZIEWCZYNKĘ. MA WIELKĄ MOC, DZIĘKI KTÓREJ URATUJESZ SWOICH PRZYJACIÓŁ. ŚPIESZ SIĘ." Patrzyłam na tą wiadomość i cały czas od nowa ją czytałam. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Co to była za wiadomości. Dlaczego on mi to pokazywał?! Robił sobie ze mnie żarty?!
- Nie wiem, dlaczego i po co mi to pokazujesz, ale chyba nie powinieneś tego robić! Myślę że robisz sobie ze mnie jaja i to wcale nie jest fajne, wiesz? - przerwałam i zaczerpnęłam powietrza. Zadzwonił dzwonek, który oświadczył nam że koniec lekcji. Zerwałam się z miejsca i zbierając swoje rzeczy spojrzałam na Isaaca z wyrzutem. - Myślę, że nie powinieneś się do mnie w ogóle odzywać. Wyrzuć tą karteczkę i zapomnij o jej zawartości. Żegnam.
I po prostu odeszłam. W mojej głowie kotłowały się dziesiątki myśli co to miała być za akcja. Byłam bardzo wkurzona. O co temu idiocie chodziło?! Gdy wyszłam na parking poczułam, że ktoś łapie mnie za łokieć. Odwróciłam się z wyrazem twarzy godnym seryjnego zabójcy. Ujrzałam przed sobą Isaaca. O co mu jeszcze chodzi?
- Coralino - zaczął i uśmiechnął się niezdarnie. - Pozwól mi to wyjaśnić. Wytłumaczyć. Musisz mnie wysłuchać. Wyjdzie ci to na dobre.
- Myślę że wiem lepiej co będzie dla mnie dobre! - krzyknęłam, po czym zauważyłam za moim rozmówcą Stilesa i Scotta. Oboje uważnie przenoisli wzrok to ze mnie to na Isaaca. - Jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mi mówić co mam robić. Lepiej mnie zostaw. Jeżeli nie zastosujesz się do mojej prośby, to zamienię cię w swój osobisty worek treningowy. - spojrzałam na Stilesa błagalnie i odwróciłam się na pięcie. - Odwieź mnie do domu.
W drodze do domu próbowałam powstrzymać łzy. Nie miałam pojęcia, dlaczego rozmowa z Isaaciem tak bardzo mnie zraniła. Przecież nie powiedział nic niemiłego ani tym podobne. Ale z jakiegoś powodu, po tej nieszczęsnej konwersacji popadłam w melancholię nie podobną do mnie. Gdy dotarliśmy do domu bez słowa opuściłam powóz i ruszyłam biegiem do domu. Cały czas zawzięcie mrugałam chcąc pozbyć się tych cholernych łez spod powiek. Wbiegając do przedpokoju rzuciłam szybkie "cześć" i uciekłam do swojego pokoju.
Leżąc na łóżku słyszałam, jak Stiles energicznie odpowiada na zadane przez Dereka pytania. Rozmawiali z taką pasją, jakby od tego zależało ich życie. A ja po prostu leżałam i udawałam że mnie nie ma. Chciałam aby mnie nie było. I po dwóch godzinach leżenia w końcu zasnęłam.

Pierwszy miesiąc w szkole spędziłam pod czujnym okiem wszystkich przyjaciół mojego sąsiada. Co rusz, któreś z nich mnie odprowadzało do klas albo zagadywało. Lecz moje myśli cały czas krążyły wokół Isaaca Laheya. Chłopaka, który od tamtej pamiętnej rozmowy ani razu nie spojrzał na mnie. Każdy dzień bez powitania przez niego był niczym igiełka wbijająca się w moje serce. Było to naprawdę dziwne.
Minął dokładny miesiąc od pamiętnego dnia. Siedziałam właśnie w kuchni i próbowałam nie porzygać się na widok obściskujących się Caroline i Dereka, gdy do domu wpadł Stiles, a zaraz za nim Scott. Wydawało mi się że gdy tylko mnie ujrzeli odetchnęli z ulgą. Spojrzałam na nich pytająco. Stiles szturchnął Scotta. Pierwszy podbiegł do mnie, a drugi pognał do Dereka.
- Stilinski. O co ci chodzi? - spytałam zmęczona już tymi wszystkimi podchodami. Od miesiąca zachowywali się jak poparzeni. Cały czas się wokół mnie kręcili i pilnowali mnie, tak jakbym miała zaraz zniknąć.
- Musisz się ukryć. Idą po ciebie. Isaac i reszta zaraz przyjedzie i pomogą nam cię ukryć.
- Ale kto po mnie idzie? - spytałam przerażona. Nagle do kuchni weszła moja siostra z dwójką facetów u swoich boków. Miała zmartwiony wzrok. Po chwili do domu wpadł Isaac i nawet nie patrząc na mnie podszedł do Scotta i szepnął mu coś na ucho. Po kilku minutach reszta nastolatków zawitała w moim domu. Wszyscy mnie ignorowali. Czułam się, jak dziecko wśród dorosłych.
- DO JASNEJ CHOLERY! KTO PO MNIE IDZIE?!
- Doktorzy strachu. - odpowiedział Isaac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz